Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/524

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak ja się będę cieszyć! — rzekła i zamyśliła się.
— Teraz już rzecz zdecydowana — pomyślała — ale on dowie się o tem nie wcześniej, niż...
— Na przyszły miesiąc panie baronie? — spytała go prędko. — Czy to pewne?
— Tak pewne, jak to, że pani piękna wogóle, ale dzisiaj w szczególności — powiedział baron i poszedł do ciotki.
Olga została na swojem miejscu i marzyła o przyszłem szczęściu, ale zdecydowała się nic nie mówić Obłomowowi, ani o tem, co słyszała od barona, ani o swoich zamiarach.
Pragnęła zbadać do końca, jaki przewrót dokona się w jego leniwej duszy pod wpływem miłości, jak ostatecznie spadnie z niej ciężar; jak on się ugnie przed zbliżającem się szczęściem, otrzyma przychylną odpowiedź ze wsi, i cały rozradowany przybiegnie, ażeby upaść jej do nóg; jak oboje na wyścigi biec będą do ciotki, a potem...
Potem powie mu, że i ona ma wieś, ogród, letnie mieszkanie z widokiem na rzekę, a dom zupełnie dobry do mieszkania, że należy najprzód tam pojechać, a potem do Obłomówki.
— Nie, nie chcę przychylnej odpowiedzi — pomyślała — on zechce być dumnym i nie odczuje nawet radości, że ja mam wieś, dom, ogród... Niech lepiej przyjdzie strwożony złą treścią listu, niech dowie się, że w jego majątku nieład, że trzeba tam jechać. Popędzi wtedy do Obłomówki, prędko wyda wszystkie stosowne rozkazy, coś zapomni, czegoś nie potrafi, coś powie byle jak — i znowu przybiegnie z powrotem. Wtedy niech się dowie,