ci niedobrze... Takie niziutkie pokoje! Okna małe, tapety stare. Gdzież inne twoje pokoje?
Obłomow wstał i począł ją oprowadzać po mieszkaniu, ażeby zatrzeć pytanie o tem co przez te dni robił. Potem Olga usiadła na kanapie, Ilja Iljicz u jej nóg.
— Cóżeś ty robił przez dwa tygodnie? — dopytywała się?
— Czytałem, pisałem, myślałem o tobie...
— Przeczytałeś przysłane ci książki? Co tam ciekawego? Zabiorę je ze sobą.
Olga wzięła ze stołu książkę i spojrzała na otwartą stronę — strona była zakurzoną.
— Nie czytasz? — pytała.
— Nie.
Rzuciła okiem na zmięte wyszywane poduszki, na nieład wszędzie, na zakurzone brudne okna, na biurko; ułożyła kilka zakurzonych papierów, poruszyła piórem w kałamarzu, w którym atrament dawno wysechł i ze zdziwieniem popatrzyła na Obłomowa.
— Cóżeś ty robił? — powtórzyła pytanie. — Nie czytałeś? Nie pisałeś?
— Nie miałem dość czasu — odpowiedział zacinając się. — Rano sprzątają pokoje, przeszkadzają, potem rozpoczyna się gadanie o obiedzie, przychodzą dzieci gospodyni, prosząc, ażeby sprawdzić wypracowanie, potem obiad. A po obiedzie kiedyż można czytać?
— Sypiałeś po obiedzie? — spytała tak stanowczym głosem, że po chwilowem wahaniu Obłomow odpowiedział.
— Spałem.
— Dlaczego?
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/534
Ta strona została uwierzytelniona.