Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/547

Ta strona została uwierzytelniona.



IX.

Braciszek tak samo, jak przedtem, wszedł do pokoju, ostrożnie usiadł na krześle, ręce złączył ze sobą i czekał, co powie Ilja Iljicz.
— Otrzymałem bardzo nieprzyjemny list ze wsi w odpowiedzi na wysłane pełnomocnictwo — pan pamięta? — spytał Obłomow. — Niech pan będzie łaskaw przeczytać.
Iwan Matwieicz wziął list i wzrokiem człowieka, przyzwyczajonego do czytania, biegle wodził po linjach liter, a list lekko drżał w jego palcach. Przeczytawszy, list położył na stole, i ręce wtył założył.
— Jakże pan myśli, co teraz trzeba robić? — spytał Obłomow.
— Radzę panu jechać tam — rzekł Iwan Matwieicz. — Cóż? Tysiąc dwieście wiorst, nic wielkiego. Za tydzień droga się ustali — może pan już jechać.
— Odzwyczaiłem się zupełnie od podróży, a teraz w zimie, przyznam się, trudnoby mi było, nie chciałbym... W dodatku, na wsi samemu przykro.
— A iluż pan ma „obrocznych“, takich, którzy za opłatą chodzą na różne roboty? — dopytywał się Iwan Matwieicz.
— Właściwie... nie wiem, dawno nie byłem na wsi.