— Otrzymałem list ze wsi — odpowiedział bezdźwięcznym głosem.
— Gdzie list? Masz go przy sobie?
Dał jej list.
— Nic nie mogę wyczytać — zauważyła, spojrzawszy na pismo.
Ilja Iljicz wziął list z jej rąk i przeczytał głośno. zamyśliła się.
— Cóż teraz? — spytała, pomilczawszy chwilkę.
— Dzisiaj radziłem się z bratem gospodyni — odpowiedział. — Poleca mi pełnomocnika, Isaję Tomicza Zatiortyja. Polecę mu wszystko uregulować.
— Obcemu, nieznajomemu człowiekowi! — ze zdziwieniem powiedziała Olga. — Odbierać „obroki“, regulować sprawy włościańskie, sprzedawać zboże...
— Powiada, że to jest najuczciwszy człowiek, od dwunastu lat z nim razem w urzędzie służy... Tylko zacina się trochę w mowie...
— A cóż to za człowiek, brat twojej gospodyni? Czy go znasz?
— Nie. Zdaje się jednak, że to pewny, poważny człowiek czynu. Mieszkam w jego domu. Wstydziłby się oszukiwać mnie!
Olga milczała i siedziała, spuściwszy oczy.
— Inaczej musiałbym jechać sam — zaczął Obłomow. Przyznam się, nie życzyłbym sobie tego. Odzwyczaiłem się podróżować naszemi drogami; szczególnie w zimie nigdy nawet nie jeździłem.
Olga wciąż siedziała milcząco ze wzrokiem spuszczonym, poruszając lekko końcem swego bucika.
— Gdybym nawet pojechał — ciągnął dalej Obłomow — to z tego stanowczo nie byłoby pożytku i nic zrobić nie zdołam: chłopi mnie oszukają, starosta powie, co zechce, a ja będę musiał
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/558
Ta strona została uwierzytelniona.