Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/561

Ta strona została uwierzytelniona.

Iwana Gerasimowicza, żeby wyszukał mieszkanie, a nawet pożyczy pieniędzy — niewiele, tyle tylko, aby wystarczyło na sprawienie wesela.
Dług można będzie spłacić po sprzedaży zboża. Ale sam Obłomow mocno posmutniał. Ach, Boże mój! Jak wiele zmienić się może w ciągu jednej minuty! Na wsi poradzę się z pełnomocnikiem, jak ściągnąć „obroki“. Wkońcu Sztolc się odezwie. On może dać pieniądze, potem przyjedzie i urządzi Obłomówkę wzorowo, przeprowadzi wszędzie drogi, zbuduje mosty, wystawi szkołę... A potem on z Olgą... Boże mój! To przecież szczęście! Dlaczego mu dotychczas to wszystko nie przyszło do głowy!
Nagle uczuł, że mu jest lekko i wesoło. Począł przechadzać się z kąta w kąt, nawet zlekka trzaskał w palce i ledwie nie krzyknął z radości. Zbliżył się do drzwi Olgi i półgłosem odezwał się:
— Olga! Olga! Coś pani powiem — szeptał przyłożywszy usta do drzwi. Coś nieoczekiwanego...
Zdecydował się nawet nie odjeżdżać dziś, doczekać się powrotu ciotki.
— Dziś jeszcze oświadczę się i odjadę jako narzeczony.
Drzwi cicho się otworzyły i stanęła Olga. Obłomow spojrzał na nią i nagle upadł na duchu. Radość jego jak w wodę wpadła. Zdawało się, że Olga postarzała się nagle. Była bladą, ale oczy błyszczały. W zaciśniętych ustach, w każdym rysie twarzy widać było wewnętrzne natężenie myśli, okutej jak lodem zewnętrznym spokojem i nieruchomością.
W jej spojrzeniu wyczytał decyzję — jaką? Jeszcze nie wiedział, tylko serce jego biło mocno, jak nigdy. Takich chwil nie przeżywał jeszcze w życiu swojem.