czął patrzeć na nią, jak dawniej, zaglądać przez drzwi i żartować — znowu gospodarstwo jej poszło żywiej z małym tylko, oryginalnym odcieniem. Dawniej poruszała się ona przez cały dzień, jak dobrze zbudowana maszyna, regularnie, równomiernie, chodziła cicho, mówiła ani cicho ani głośno, namełła kawy, narąbała cukru, przesiała mąkę, siadała do szycia, a igła w jej ręku poruszała się równo, jak wahadło zegara; gdy wstała — nie gorączkowała się, zatrzymywała się w pół drogi, otwierała szafę, coś wyjmowała, odnosiła — jak maszyna.
A teraz, gdy Ilja Iljicz został niejako członkiem jej rodziny — ona i tłucze w moździerzu i sieje inaczej. O koronkach swoich zapomniała prawie. Czasem siądzie spokojnie i zacznie szyć, nagle gdy usłyszy jak Obłomow każe Zacharowi podać kawę, w jednej chwili zjawia się w kuchni i patrzy pilnie, jakby czegoś szukała, uchwyci łyżeczkę, naleje kawy i przelewa, przypatrując się czy dostatecznie ugotowana, czy odstała się należycie, ażeby z gąszczem mu nie podano, zobaczy, czy jest kożuszek na śmietance.
Jeśli się gotuje jego ulubiona potrawa, Agafja Matwiejewna patrzy na rondel, podnosi pokrywę, powącha, próbuje, potem bierze sama rondel i trzyma na ogniu. Czy miele dla niego migdały, czy tłucze cokolwiek, to z takim zapałem, z takim ogniem, że pot ją oblewa.
Całe jej gospodarstwo — mielenie, tłuczenie, przesiewanie — wszystko to posiada nowy odcień i cel: spokój i wygodę Ilji Iljicza. Dawniej widziała w tem tylko obowiązek, teraz stało się to dla niej
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/583
Ta strona została uwierzytelniona.