Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/602

Ta strona została uwierzytelniona.

Znalazł się piękny papier i atrament z angielskiego magazynu i ręka była pewna — co?
Obłomow poczerwieniał.
— Gdy potrzeba było, odszukałeś i myśli i styl. Możnaby w jakim romansie wydrukować. A gdy niema potrzeby — nie umiem, oczy słabe, ręka ciężka! Ty swoją umiejętność zatraciłeś w dzieciństwie jeszcze w Obłomówce pośród ciotek, nianiek i wujaszków. Zaczęło się od nieumiejętności wdziewania szkarpetek, a zakończyło się — nieumiejętnością życia.
— Wszystko to prawda, Andrzeju, ale już nic nie poradzę. Wrócić przeszłości nie można! — z westchnieniem rzekł Obłomow.
— Jakto nie można wrócić! — z gniewem zawołał Andrzej. — To są głupstwa. Słuchaj, rób co co mówię — i przeszłość wróci!
Mimo wszystko Sztolc sam odjechał na wieś. Obłomow został, przyrzekając później przyjechać.
— Co powiedzieć Oldze? — spytał go przed odjazdem.
Obłomow schylił głowę i smutnie się zamyślił. Potem westchnął.
— Nie wspominaj jej o mnie! — rzekł nakoniec zmartwiony. — Powiedz, żeś mnie nie widział, nie słyszał nic o mnie.
— Nie uwierzy — zauważył Sztolc.
— Powiedz, żem umarł, zginął, przepadł...
— Będzie płakać i długo się nie pocieszy. Poco ją martwić.
Obłomow wzruszony, zamyślił się. Oczy miał wilgotne.
— Dobrze... więc skłamię — zakończył Sztolc — powiem, że żyjesz jej pamięcią i szukasz poważnego