Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/610

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeżeli się bardzo przelęknie, powiesz mu, że można tę sprawę załagodzić... dać trochę pieniędzy...
— Skąd on ma pieniądze? — rzekł Tarantjew. — Obiecać może ze strachu choćby i dziesięć tysięcy...
— Daj mi tylko znać — zaraz napiszę skrypcik dłużny: „Ja, Obłomow, pożyczyłem od takiej i takiej wdowy dziesięć tysięcy, z obowiązkiem spłacenia i t. d.“
— Jakiż pożytek z tego wszystkiego, kumie? Pieniądze otrzyma siostra i jej dzieci, a z czegoż będzie „mohorycz“?
— Siostra wyda mi skrypt dłużny na taką samą sumę. Dam jej do podpisu.
— Jeżeli nie zechce podpisać? Uprze się?
— Kto, siostra?
Iwan Matwieicz śmiać się począł cieniutkim głosem.
— Podpisze kumie, podpisze. Nawet wyrok śmierci na siebie podpisze. Nie zapyta nawet co podpisuje, tylko się uśmiechnie. Podpisze krzywo: Agafja Matwiejewna, i nigdy nie dowie się co podpisała. Uważasz, my będziemy w porządku. Siostra będzie miała pretensję do sekretarza kolegjalnego, Obłomowa, a ja do jego żony, Pszenicynowej. Niech wtedy Niemiec rzuca się jak chce — zakończył, podniósłszy drżące ręce do góry. — Wypijmy kumie!
— Zupełnie według prawa! — wykrzyknął zachwycony Tarantjew. — Wypijmy!
— A jak się to raz uda, można po dwóch latach powtórzyć. Zupełnie według prawa.