się moralnie, tem bardziej zmieniała się rola Sztolca: ze zwykłego spostrzegacza stawał się jej doradcą i kierownikiem. Niewidocznie stawał się jej rozumem, jej sumieniem, a stąd rodziły się nowe prawa, powstawały nowe tajemne związki, które ogarniały całe życie Olgi, całą jej istotę z wyjątkiem jednego ukrytego kącika, do którego starannie nie dopuszczała jego spostrzeżeń i sądów.
Olga pogodziła się z moralną opieką Sztolca nad jej rozumem i sercem, ale widziała, że i sama uzyskała wpływ na niego. Zamienili prawa swoje — Olga powoli, nieznacznie uznała tę zamianę.
Jakże to wszystko opuścić nagle? Zresztą — tyle w tem zajęcia, przyjemności, rozmaitości, życia. Co ona będzie robić, jeśli tego wszystkiego zabraknie? Gdy przeto przyszła jej myśl ucieczki — już było zapóźno — nie miała siły, aby zamiar wykonać.
Każdy dzień, spędzony bez Sztolca, nie podzielona z nim myśl, traciły dla niej urok i znaczenie.
— Boże mój! — myślała, — gdybym ja mogła być jego siostrą! Co to za szczęście, mieć wieczne prawo do takiego człowieka, nietylko do jego rozumu, lecz i serca, cieszyć się jego obecnością jawnie, otwarcie, nie opłacając się żadnemi ciężkiemi ofiarami, smutkami, żalem za straconemi chwilami. A teraz czem ja jestem? Jeśli zechce odjechać — ja nietylko nie mam żadnego prawa zatrzymać go, ale nawet powinnam życzyć odjazdu. Jeśli zechcę zatrzymać — co mu powiem, jakiem prawem pragnę go ciągle widzieć i słuchać? Dlatego, że mnie przykro, że tęsknię, że on mnie uczy, bawi, że jest dla mnie przyjaznym i pożytecznym. Jest to może przyczyna, ale nie prawo. A cóż ja wzamian daję jemu? Prawo patrzenia na mnie, ale nie śmię po-
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/628
Ta strona została uwierzytelniona.