Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/631

Ta strona została uwierzytelniona.

siebie zato, że nie zapanowała nad wstydem i nie wyznała Sztolcowi wcześniej tego, co zaszło. Teraz trzeba zwyciężyć lęk w samej sobie.
Przychodziły nieraz chwile stanowczości, gdy pierś jej wzbierała się bólem, kiedy łzy ją paliły, gdy pragnęła rzucić się ku niemu i nie słowami, ale łkaniem, wstrząśnieniem całej duszy, omdleniem opowiedzieć dzieje swojej miłości, ażeby on widział wyznanie błędu.
Słyszała, jak robią inne w podobnych wypadkach. Soniczka, naprzykład, opowiedziała swemu narzeczonemu jak zbałamuciła oficerka od ułanów, jaki był śmieszny, że to był smarkacz, że umyślnie kazała mu wyczekiwać na mrozie aż ona wyjdzie usiąść w powozie.
Soniczka, nie namyślając się wiele, powiedziałaby i o Obłomowie, że się nim bawiła, że zbyt śmieszny, aby go kochała, że przecież nie można kochać się w pełnym worku, że temu nie mógł nikt uwierzyć. Ale takie usprawiedliwienie się mogło znaleźć wiarę tylko w oczach męża Soniczki i wielu innych, ale nie w oczach Sztolca.
Olga mogłaby całą tę przeszłość przedstawić w barwach o wiele lepszych, powiedzieć, że pragnęła wyciągnąć tylko Obłomowa z przepaści i dlatego posługiwała się przyjacielską kokieterją, ażeby ożywić gasnącego człowieka, a potem zostawić go samemu sobie. Ale byłoby to już zbyt naciągnięte i nieprawdziwe. Niema, niema ratunku!
— Boże, Boże! w jakie ja sieci wpadłam! — myślała Olga. Wyjawić wszystko? Ach, nie! Niech on o tem tak długo nic nie wie. Nie wyjawić? To wszystko jedno, co okradać kogoś. To miałoby