Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/665

Ta strona została uwierzytelniona.

jeśli pozbawiona egoizmu? Przecież cieszy ciebie tylko jej szczęście.
— Prawda, prawda! — przerwał Obłomow. — Bóg wie, co gadam... Któż jest tym szczęśliwym? — pytał.
— Kto? — powtórzył Sztolc. — Jakiś ty niedomyślny, Iljusza.
Obłomow nagle nieruchomy wzrok zatrzymał na twarzy przyjaciela. Zdawało się, że twarz skamieniała na chwilę, rumieniec z niej uciekł.
— Ty... ty może?
— Znowu przelękłeś się! Więc cóż? — rzekł, zaśmiawszy się Sztolc.
— Nie żartuj Andrzeju! Powiedz prawdę! — ze wzruszeniem pytał Obłomow.
— Jak Boga kocham nie żartuję! Drugi już rok Olga jest moją żoną!
Powoli przerażenie znikało z twarzy Obłomowa, a na jego miejsce osiadało spokojne zamyślenie. Nie podnosił jeszcze oczu, ale po chwili zamyślenie przemieniało się w cichą i głęboką radość, a gdy powoli zatrzymał na Sztolcu spojrzenie, w spojrzeniu tem błyszczały radość i łzy.
— Kochany Andrzej! — zawołał Obłomow, obejmując go. — Miła Olga... Siergiejewna — dodał, wstrzymując swój zachwyt — was sam Pan Bóg błogosławił! Boże mój! Jakże jestem szczęśliwy! Powiedz jej...
— Powiem, że innego Obłomowa nie znam! — przerwał mu wzruszony Sztolc.
— Nie, powiedz... przypomnij, że spotkałem ją tylko dlatego, ażeby ją na drogę wyprowadzić, że błogosławię to spotkanie i ją błogosławię na nowe życie! Gdyby inny — rzekł przerażony, — a teraz —