jaźni z Anisją, dowie się o wszystkiem, a potem... Wypijmy kumie!
— Wypijmy, kumie — powtórzył Tarantjew. — A potem dopiero wyłaję „ziemlaka“.
Sztolc próbował zabrać Obłomowa z tej nory, ale Ilja Iljicz prosił, aby zostawił go jeszcze miesiąc, prosił tak bardzo, że Sztolc ulitował się nad nim. Ten miesiąc potrzebny mu był, ażeby pokończyć swoje rachunki, odstąpić komuś mieszkanie i tak uporządkować sprawy w Petersburgu, ażeby więcej nie wracać. Trzeba było także zakupić wszystko dla wyekwipowania domu na wsi, chciał wreszcie wyszukać sobie jakąś zręczną ochmistrzynię, w rodzaju Agafji Matwiejewny. Myślał, że może uda mu się ją namówić by sprzedała dom i zamieszkała stale na wsi, na stanowisku godnem jej talentu, do kierowania wielkiem i urozmaiconem gospodarstwem.
— A propos gospodyni — spytał go Sztolc — chciałbym wiedzieć jakie ciebie stosunki z nią wiążą.
Obłomow nagle poczerwieniał.
— Co ty przez to rozumiesz? — spytał pośpiesznie.
— Sam bardzo dobrze wiesz o co chodzi — zauważył Sztolc. — Inaczej nie potrzebowałbyś czerwienić się. Słuchaj Ilja, jeśli ostrzeżenie moje przydać się naco może, to ja w imię starej naszej przyjaźni proszę cię — bądź ostrożny.
— Czegóż się mam wystrzegać, zmiłuj się! — bronił się Obłomow.
— Mówiłeś o niej z takim zapałem, iż zaczynam myśleć, że ty...
— Kocham ją czy co? — chciałeś powiedzieć. —
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/682
Ta strona została uwierzytelniona.