Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/711

Ta strona została uwierzytelniona.

smutnym akcentem jego mowy. Ufała mu bez granic i wierzyła w słuszność jego uwag. Zaraziła się zamyśleniem męża, skupiła się, weszła w głąb siebie.
Oparłszy się o jego ramię, machinalnie, powoli przechadzała się w alei, pogrążona w uporczywem milczeniu. Lękliwie wraz z mężem patrzyła w przyszłość życia, w tę chwilę, kiedy, według słów jego nastanie czas próby, kiedy przyjdą gorycz i troski.
Rozwijał się przed nią inny sen, niż w błękitną noc; otwierały się przed nią podwoje, wiodące do innego życia, nie w krainę jasną, świąteczną, śród ciszy, śród pełnej obfitości wszystkiego, sam na sam — z nim...
Nie, ona widziała cały łańcuch strat, niedostatku, skropionego łzami, nieuniknionych ofiar, życie w nędzy, konieczne wyrzeczenie się wszelkich, zrodzonych z próżniactwa zachcianek, skargi i jęki z powodu nieznanych im dzisiaj uczuć. Śniły się jej choroby, bankructwo interesów, strata męża...
Olga drżała na tę myśl, omdlewała prawie, ale pełna odważnej ciekawości wpatrywała się w ten nowy dla niej obraz życia, oglądała go z przerażeniem i mierzyła własne siły... Jedynie tylko miłość nie zdradziła jej i w tym śnie. Stała ona na straży nowego życia, ale już ta miłość była inną!
Nie miała już w sobie gorącego oddechu, jasnych promieni błękitnych nocy. Przez pryzmat lat ubiegłych wszystko wydawało się jej zabawą dziecinną wobec tej głębokiej miłości, jaka tkwiła w głębokiem i groźnem życiu przyszłości. Tam nie słychać pocałunków i śmiechów, niema rozmów w drżącem zamyśleniu, w cienistym gaju, śród kwiatów na