Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/718

Ta strona została uwierzytelniona.

kąsaj mnie — czy to ja? Mylisz się. Jeśli mam ci prawdę powiedzieć, to przecież ja nauczyłem cię kochać go i o mało nie doprowadziłem was do szczęścia. Gdyby nie ja, przeszłabyś koło niego, niespostrzegłszy go nawet. Przecież to ja, nie kto inny odkryłem przed tobą, że rozumu posiada on nie mniej od innych, ale rozum ten zagrzebany, przygłuszony rozmaitem rupieciem, unieruchomiony próżniactwem. Chcesz, to ci powiem dlaczego jest on drogim dla ciebie dotychczas, dlaczego go kochasz?
Olga skinęła głową na znak zgody.
— Za to, co cenniejszem jest ponad wszelki rozum: uczciwe, wierne serce. Jest to jego przyrodzone złoto, on je zachował nienaruszone przez całe życie. Obłomow padał potrącony, ochładzał się, zasnął wkońcu znękany, rozczarowany, utracił siłę życia, ale nie utracił uczciwości i szczerości. Ani jedna fałszywa nuta nie wybiegła z jego serca, nie przylepiło się do niego błoto. Nie olśniło go żadne najozdobniejsze kłamstwo, żadna siła nie pchnęła go na błędną drogę. Niech się kołysze koło niego cały ocean śmiecia ludzkiego, złości, niech cały świat otruje się jakąś trucizną i pójdzie inną drogą — Obłomow nie ugnie się przed bożkiem kłamstwa, dusza jego pozostanie zawsze czystą, jasną, uczciwą... Jest to kryształowa, przezroczysta dusza. Takich ludzi mało, rzadko się ich spotyka. To perły w tłumie. Serca jego nie można podkupić niczem; wszędzie i zawsze można na niem polegać. Oto dlaczego pozostałaś mu wierną i dlaczego troska o niego nigdy dla mnie nie będzie ciężarem. Znałem nie mało ludzi, obdarzonych wysokiemi przymiotami, ale nigdy nie spotkałem serca czystszego, prostszego, jaśniejszego; wielu ludzi kochałem,