Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/721

Ta strona została uwierzytelniona.



IX.

Spokój i cisza unosiły się nad Wyborgską stroną, nad niebrukowanemi ulicami, nad drewnianemi chodnikami, nad sadami z nędznie rosnącemi drzewami, nad rowami, porosłymi pokrzywą, gdzie jakaś koza z urwanym sznurem na szyi pilnie szczypała trawę lub drzemała leniwie. Czasem pod płotem dało się słyszeć stukanie wysokich korków jakiegoś eleganckiego urzędniczyny, idącego chodnikiem, poruszyła się perkalikowa firaneczka w oknie i ukazała się twarz jakaś. Niekiedy z za płotu wyjrzała nagle jakaś świeża twarzyczka dziewczyny i schowała się w tej chwili, potem ukazała się druga twarzyczka i też znikła, znowu wychyliła się pierwsza, za nią druga; słychać było przeraźliwy krzyk lub śmiechy dziewcząt na huśtawce.
I w domu Pszenicynowej panowała cisza. Gdy kto wszedł na podwórze — idylla prawdziwa: kury i koguty poczynały uciekać i chować się po kątach. Pies rwał się na łańcuchu i ujadał do utraty głosu. Akulina przestawała doić krowę, stróż podwórzowy rąbać drzewo i oboje z ciekawością spoglądali na przybysza.
— Do kogo? — pytała.
Usłyszawszy nazwisko Ilji Iljicza lub gospodyni domu, milcząco wskazywał którędy iść trzeba