Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/722

Ta strona została uwierzytelniona.

i znowu poczynał rąbać drzewo, a gość, czystą, wysypaną piaskiem drożyną podążał do ganku. Na wschodkach rozesłany był czyściutki prosty dywanik; gość poruszał pięknie oczyszczoną rączkę od dzwonka, a drzwi otwierała Anisja, któreś z dzieci, czasem sama gospodyni, niekiedy Zachar, ale zawsze ostatni.
Wszystko w domu Pszenicynowej oddychało dostatkiem i pełnią gospodarskiego życia, jaka nawet i przedtem nie bywała, gdy Agafja Matwiejewna mieszkała wspólnie z „braciszkiem“.
W kuchni, w komórkach, w bufecie na półkach pełno było naczynia, piętrzyły się wielkie i małe, okrągłe i owalne półmiski, sosjerki, filiżanki, stosy talerzy, garnków żelaznych, miedzianych i glinianych.
W szafach pełno było własnego srebra, które wykupione, nigdy już nie odwiedzało domów zastawniczych, jakoteż srebra Obłomowa.
Widać było rzędy całe ogromnych czajników, pękatych i maluczkich; kilka rzędów fajansowych filiżanek, prostych i malowanych, złoconych, z napisami, z gorejącemi sercami, z Chińczykami. Wielkie, szklane słoje z kawą, cynamonem, wanilją, kryształowe spodki, naczynia do masła, octu.
Potem całe półki zawalone były paczkami, buteleczkami, pudełeczkami i różnemi domowemi lekarstwami, ziołami, plastrami, spirytusami, z kamforą, proszkami, korzeniami. Tu było także mydło, środki do czyszczenia koronek, wywabiania plam — wszystko co tylko można znaleźć w pierwszym lepszym domu na prowincji u każdej dobrej gospodyni.
Gdy Agafja Matwiejewna otworzyła nagle drzwi