Iljicz dobrego kawałka! Ale natomiast kazałam wam zrobić kisiel na syropie wiśniowym, wiem, że pan to lubi — zwróciła się do Aleksiejewa.
Kisiel był nieszkodliwy dla Ilji Iljicza i dlatego powinien go był lubić i jeść na wszystko zgadzający się Aleksiejew.
Po obiedzie żadna siła nie mogła zmusić Obłomowa do zaniechania zwykłej drzemki. Kładł się w tym samym pokoju na kanapie na plecy, ale tylko leżał godzinkę. Ażeby mu przeszkodzić w spaniu, gospodyni tuż obok niego robiła kawę, na dywanie bawiły się dzieci, a Ilja Iljicz mimowoli musiał w tem brać udział.
— Daj pokój Andrjuszce — on zaraz płacze — mówił do Waniczki, który draźnił dziecko.
— Maszeńka! Uważaj, Andrjuszka uderzy się o krzesło — zwrócił uwagę Obłomow, gdy dziecko wlazło pod krzesło.
Masza rzucała się, ażeby z pod krzesła wydobyć, jak mówiła, „braciszka“.
Na chwilę wszystko zamilkło, gospodyni wyszła do kuchni zobaczyć, czy kawa już gotowa. Dzieci uspokoiły się. W pokoju rozległo się chrapanie, z początku ciche, potem przygłuszone, wreszcie głośniejsze, a kiedy Agafja Matwiejewna weszła z dymiącą się maszynką kawy, uderzyło ją to chrapanie, mocne jak w izbie furmańskiej.
Agafja Matwiejewna z ubolewaniem skinęła głowę w kierunku Aleksiejewa.
— Budziłem, ale nie słucha — tłumaczył się.
Szybko postawiła imbryk z kawą na stole, porwała z podłogi Andrjuszkę i cichutko posadziła go na kanapie obok Ilji Iljicza. Chłopiec począł pełzać, doszedł do głowy i uchwycił za nos Obłomowa.
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/734
Ta strona została uwierzytelniona.