w ciemnej izdebce. Koło parkanu miga tylko jak dawniej wczesnym rankiem i w porę obiadową figura „braciszka“ z portfelem pod pachą, w gumowych kaloszach zimą i latem.
Cóż się stało z Obłomowym? Gdzie on? Na najbliższym cmentarzu, pod skromnym pomnikiem spoczywa ciało jego w zaciszu śród krzewów. Krzaki bzu, posadzone przyjacielską ręką, schylają się nad mogiłą i pachną piołuny. Zdawałoby się, że sam Anioł ciszy ochrania jego spokój.
Chociaż miłujące serce żony pilnie strzegło każdej jego chwili, ale wieczny spokój, wieczna cisza, leniwie pełzające dnie, powoli powstrzymywały maszynę życia. Ilja Iljicz zakończył życie prawie bez bolów, bez męczarni, jak gdyby zatrzymał się zegar, który zapomniano nakręcić.
Nikt nie widział jego ostatnich chwil przedzgonnych, nie słyszał jego ostatniego jęku. Apoplektyczny udar powtórzył się raz jeszcze po roku i znowu minął szczęśliwie, tylko Ilja Iljicz pobladł, osłabł, mało jadł, rzadko począł wychodzić do sadu, stawał się coraz bardziej milczący i zamyślony. Niekiedy płakał nawet. Miał przeczucie bliskiej śmierci i lękał się jej.
Kilka razy robiło mu się niedobrze, lecz to mijało. Pewnego ranka Agafja Matwiejewna, jak zawsze, przyniosła mu kawę i zastała go tak samo śpiącego łagodnym snem śmierci, jak sypiał codziennie, tylko głowa zesunęła się trochę z poduszki, a ręka nerwowo była przyciśnięta do serca, gdzie widocznie skupiła się i zatrzymała się krew.
Agafja Matwiejewna już od trzech lat jest wdową. W tym czasie wszystko wróciło do dawnego porządku. Brat zajmował się dostawami, ale zrujnował
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/746
Ta strona została uwierzytelniona.