najmę dla ciebie mieszkanie — słyszysz? — dorzucił.
— No, no, dobrze, dobrze! — niecierpliwie odpowiedział Obłomow, ażeby się tylko odczepić od niego.
— A ty napisz tam, co potrzeba — ciągnął Tarantjew. — Nie zapomnij napisać do gubernatora, że masz dwanaścioro dzieci, „jedno mniejsze od drugiego“. A o piątej, ażeby zupa była na stole! A czemu nie zamówiłeś „pieroga“?
Ale Obłomow milczał. Już dawno go nie słuchał i, przymrużywszy oczy, o czem innem myślał.
Po odejściu Tarantjewa w pokoju zapanowała niezmącona cisza przez kilka minut. Obłomow był zdenerwowany i listem starosty, i przeprowadzką, jaka go czekała, a po części zmęczony hałaśliwem trzepaniem Tarantjewa. Wkońcu westchnął.
— Cóż, pan nie pisze? — cicho zapytał Aleksiejew. — Zatemperowałbym panu pióro?
— Niech pan zatemperuje i proszę sobie odejść z Panem Bogiem — odrzekł Obłomow. — Ja już sam napiszę... pan przepisze tylko...
— Bardzo dobrze! — odpowiedział Aleksiejew. — W samej rzeczy przeszkadzałbym panu... A ja tymczasem pójdę i powiem, ażeby nie czekali na pana z wycieczką do Katerinenhofu. Dowidzenia, Ilja Iljicz.
Ale Ilja Iljicz nie słuchał. Podgiąwszy nogi, siedział na fotelu i, oparłszy się, trwał niby w półdrzemce, niby w zamyśleniu.