sobie uroczyście przyrzeczenia iść zawsze drogą rozumną i jasną.
Młodzieńczy zapał Sztolca zarażał Obłomowa, który zapalał się do pracy dla dalekiego, ale jakiegoś wysokiego celu. Życie wydało kwiat, ale kwiat bez owocu. Obłomow wkrótce wytrzeźwiał i tylko kiedy niekiedy według wskazówek Sztolca przeczytał jakąś książkę, ale i to bez zapału, powoli, leniwie ślizgał się po kartkach książki.
Urywał na najbardziej interesującym miejscu, jeśli w tej chwili podano obiad lub nadchodziła pora snu. Kładł książkę okładką do góry, szedł na obiad lub gasił świecę i kładł się spać.
Jeśli dostawał pierwszy tom, po przeczytaniu nie prosił o drugi, a gdy otrzymał — czytał powoli.
Później nie zdobywał się na przeczytanie i pierwszego tomu, a czas przepędzał, oparłszy łokieć o stół, a na dłoniach głowę. Czasem pod łokieć podsuwał tę właśnie książkę, którą od Sztolca otrzymał do czytania.
Tak zakończył swoją naukową karjerę Obłomow. Chwila, w której wysłuchał ostatniej lekcji, była Herkulesowemi słupami jego uczoności. Dyrektor zakładu na świadectwie szkolnem, jak niegdyś nauczyciel na podręczniku paznogciem, zaznaczył kres jego wiedzy, poza który Obłomow nie czuł się już w obowiązku posuwać swoich naukowych rozmyślań.
W głowie jego utworzyło się pewnego rodzaju archiwum martwych rzeczy, osób, epok, liczb, religji, niczem nie związanych ze sobą różnych polityczno-ekonomicznych i innych pewników.
Było to coś podobnego do bibljoteki, składającej się z rozbitych tomów z różnych dziedzin wiedzy.
Dziwnie podziałała nauka na Ilję Iljicza: u niego
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.