Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/112

Ta strona została przepisana.

Niedaleko zatrzymało się trzech od czarnej roboty i jeden z nich powiedział niegłośno, z żalem:
— Nigdzie nie znalazłem...
— A dobrze by było posłuchać! Ja nie umiem czytać, ale widzę, że aż pod siódme żebro im wlazło! — zauważył drugi.
Trzeci obejrzał się i zaproponował:
— Chodźmy do kotłowni...
— Działa... — szepnął Gusiew pomrugując.
Niłowna wróciła do domu wesoła.
— Żałują tam ludzie, że nie umieją czytać — powiedziała Andrzejowi — a ja, jak byłam młoda, umiałam czytać, ale — zapomniałam...
— Przypomnijcie sobie — zaproponował chachoł.
— W moim wieku pośmiewisko z siebie robić? Ale Andrzej wziął z półki książkę i, pokazując końcem noża literę na okładce, zapytał:
— Co to jest?
— Er — odpowiedziała śmiejąc się.
— A ta?
— A.
Czuła się zakłopotana i jakby — urażona. Zdawało się jej, że oczy Andrzeja śmieją się skrycie, i starała się ich unikać. Ale głos jego brzmiał miękko i spokojnie, a twarz była poważna.
— Czyżbyście, Andrzeju, chcieli mnie naprawdę uczyć? — zapytała uśmiechając się mimo woli.
— A bo co? — odezwał się. — Jeżeliście czytali, to łatwo wam będzie przypomnieć sobie. A jak mówią — cudu nie będzie, to się obędzie, a będzie cud — ucieszy się lud...
— Mówią także: na obraz spojrzysz — świętym się nie staniesz!