Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/119

Ta strona została przepisana.

dobrzy! Bez słów jeden drugiego rozumie. I żyją jakby — chórem: każde serce śpiewa własną pieśń, a wszystkie pieśni płyną jak strumienie, zlewają się w jedną rzekę. I płynie rzeka szeroka i swobodna do morza jasnych radości nowego życia.
Matka starała się nie poruszać, żeby mu nie przeszkodzić, nie przerwać. Zawsze słuchała go z większą uwagą niż innych — mówił prościej od innych i jego słowa mocniej wzruszały jej serce. Paweł nigdy nie mówił o tym, co widzi w przyszłości. A Andrzej był tam już jakby częścią swego serca i słowa jego brzmiały niby bajka o przyszłym święcie dla wszystkich ludzi na ziemi. I ta bajka rozjaśniała matce sens życia i pracy jej syna i wszystkich jego towarzyszy.
— A ockniesz się — mówił Andrzej potrząsnąwszy głową — rozejrzysz się wokoło — zimno, plugawie! Wszyscy zmęczeni, źli...
Z głębokim smutkiem mówił dalej:
— Upokarzające to — ale nie trzeba ufać człowiekowi, ale bać się go i nawet — nienawidzić! Rozdwaja się człowiek. Chciałby tylko kochać, a czyż to możliwe? Jak przebaczyć człowiekowi, jeżeli jak dzikie zwierzę rzuca się na ciebie, nie uznaje w tobie człowieka, depcze twoje ludzkie oblicze? Nie wolno przebaczać! Nie ze względu na siebie — ja każdą obrazę zniosę — ale pozwalać gwałcicielom... nie chcę, nie chcę, żeby na moich plecach uczyli się bić innych.
Teraz oczy jego zapaliły się zimnym płomieniem, w pochyleniu głowy czuło się upór, mówił twardziej:
— Nie wolno mi przebaczać szkodliwych postępków, choćby nie były one szkodliwe dla mnie. Nie jestem sam na ziemi! Dzisiaj pozwolę obrazić siebie i, być może, będę się tylko śmiał — obraza nie zaboli mnie. A jutro wypróbowawszy na mnie swoją siłę, krzywdziciel pójdzie z in-