Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/126

Ta strona została przepisana.

Jeżeli wykształceni tak się przyzwyczajają, to co tu mówić o prostym narodzie?...
— To zrozumiałe — powiedział chachoł z właściwym sobie uśmiechem. — Dla nich prawo jest jednak łagodniejsze i mimo wszystko bardziej potrzebne niż dla nas. Toteż, jeśli ich nawet po łbie zwali, skrzywią się wprawdzie, ale nie bardzo. Własny kij — lżej bije...

XX

Pewnego razu matka siedziała przy stole robiąc skarpetki, a chachoł czytał głośno książkę o powstaniu niewolników w Rzymie. Ktoś zapukał mocno i, kiedy Andrzej otworzył drzwi, wszedł Wiesowszczikow z węzełkiem pod pachą, w czapce zsuniętej do tyłu, po kolana zachlapany błotem.
— Idę — widzę, że się u was świeci. Zaszedłem przywitać się. Prosto z więzienia — oznajmił dziwnym głosem i, schwyciwszy rękę Własowej, wstrząsnął nią mocno mówiąc:
— Paweł kłania się...
Potem niezdecydowanie usiadł na krześle i obwiódł pokój właściwym mu posępnym i podejrzliwym spojrzeniem.
Wiesowszczikow nie podobał się matce. W jego kanciastej, ostrzyżonej głowie i małych oczkach było coś, co zawsze napełniało ją lękiem, ale teraz ucieszyła się i, przyjaźnie uśmiechnięta, mówiła z ożywieniem:
— Zmarniałeś! Jędrusiu, dajmy mu herbaty.
— Ja już nastawiam samowar — odezwał się chachoł z kuchni.
— No, jak Paweł? Czy wypuścili jeszcze kogoś, oprócz ciebie?
Mikołaj spuścił głowę i odpowiedział: