Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/139

Ta strona została przepisana.

Matka chłonąc chciwie otwartym sercem jego słowa, w milczeniu rozkoszowała się synem. Stał przed nią taki promienny i bliski.
— Widziałem, mamo, że wiele rzeczy boleśnie raniło ci serce, że ci trudno. Myślałem, że nigdy nie pogodzisz się z nami, nie uznasz naszych myśli za swoje, że będziesz w milczeniu cierpiała, jak cierpiałaś całe życie. To było ciężkie dla mnie!...
— Jędruś dużo rzeczy pomógł mi zrozumieć — przerwała mu.
— Opowiadał mi o tobie! — śmiejąc się powiedział Paweł.
— I Jegor także. To mój swojak. Jędruś mnie nawet czytać chciał uczyć.
— A ty — wstydziłaś silę i sama w tajemnicy zaczęłaś się uczyć.
— Już podpatrzył! — wykrzyknęła zmieszana matka. I zaniepokojona nadmiarem radości napełniającej jej serce, zaproponowała Pawłowi:
— Trzeba go zawołać! Umyślnie odszedł, żeby nie przeszkadzać. On — nie ma matki...
— Andrzej! — krzyknął Paweł otwierając drzwi do sieni — gdzie jesteś?
— Tutaj. Chcę drzewa narąbać.
— Chodź tu!
Ale Andrzej przyszedł nie od razu, a wszedłszy nareszcie do kuchni, zauważył po gospodarsku:
— Trzeba powiedzieć Mikołajowi, żeby drzewa przywiózł — mało już mamy drzewa. Widzicie, mateńko, jak Paweł wygląda? Zamiast tego, żeby karać buntowników, władze odkarmiają ich tylko...
Matka roześmiała się. Serce zamierało w niej jeszcze ze szczęścia, była pijana radością, ale jednocześnie budziła się w niej ostrożność skąpca. Chciała widzieć syna tak spo-