Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/152

Ta strona została przepisana.

Strach jej stopniał w ciepłym potoku rozmowy, czuła się teraz, jak w ów dzień, kiedy ojciec powiedział jej surowo:
— Dość tego wykrzywiania gęby! Znalazł się głupiec, chce cię brać, idź! Wszystkie dziewczyny za mąż wychodzą, wszystkie baby dzieci rodzą, wszyscy rodzice przez dzieci cierpią! Ty co jesteś — nie człowiek?
Po tych słowach zobaczyła przed sobą nieuniknioną ścieżkę, która wiła się wokół pustego, ciemnego miejsca. I nieunikniona konieczność pójścia tą ścieżką napełniła jej serce kamiennym spokojem. Tak było i teraz. Ale czując zbliżanie się nowego nieszczęścia, mówiła w duchu do kogoś:
— Macie! Weźcie!
I to sprawiało ulgę jej cichemu bólowi, który drgał i śpiewał w jej piersi jak napięta struna.
W głębi jej duszy tliła się jednak słabym, ale nie gasnącym płomieniem nadzieja, że wszystkiego jej nie zabiorą, nie wydrą... Coś zostanie...

XXIV

Z samego rana, zaledwie Paweł i Andrzej wyszli, zastukała do okna wystraszona Korsunowa i zawołała z pośpiechem:
— Isaja zabili! Chodźmy popatrzeć...
Matka wzdrygnęła się, a w głowie jej jak iskra, przeleciało imię zabójcy.
— Kto? — spytała krótko zarzucając na plecy chustkę.
— Nie siedzi tam przecie nad Isajem! Dźgnął i poszedł — odpowiedziała Maria.
Na ulicy dodała:
— Teraz znowu zaczną szperać, szukać winowajcy. Dobrze, że twoi byli w nocy w domu — ja mogę poświad-