Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/157

Ta strona została przepisana.

po ziemi, wielcy swoją wolnością. Wszyscy pójdą z otwartymi sercami, a serce każdego człowieka będzie czyste, wolne od zawiści, i nie będzie w nim złości. To już nie życie będzie wtedy, ale służba człowiekowi, i obraz człowieka wzniesie się wysoko — dla wolnych nie ma nieosiągalnych szczytów. Wtedy będzie się żyć dla prawdy, swobody i piękna, i za najlepszych będzie się uważać tych, którzy szerzej objęli sercem świat, którzy głębiej pokochają go — najlepszymi będą najwolniejsi — w nich jest najwięcej piękna! Wielcy będą ludzie tego życia...
Zamilkł, wyprostował się i powiedział donośnie, całą piersią:
— Tak — dla tego życia gotów jestem na wszystko...
Twarz drgnęła mu, z oczu popłynęły jedna za drugą duże i ciężkie łzy.
Paweł podniósł głowę i patrzył na niego blady, szeroko otwartymi oczyma, matka wstała z krzesła czując jak rośnie i nadciąga ciemny lęk.
— Co z tobą, Andrzeju? — cicho zapytał Paweł.
Chachoł potrząsnął głową, wyciągnął się jak struna i powiedział patrząc na matkę:
— Widziałem... wiem...
Wstała, szybko podeszła do niego, chwyciła go za ręce.
Próbował wydrzeć jej prawą, ale ona uczepiła się jej mocno i mówiła gorącym szeptem:
— Kochanie moje! Ciszej! Najdroższy mój!
— Poczekajcie! — głucho powiedział chachoł. — Opowiem wam jak to było...
— Nie trzeba! — szeptała patrząc na niego oczyma pełnymi łez. — Nie trzeba, Jędrusiu...
Paweł podszedł powoli patrząc na towarzysza wilgotnymi oczyma. Był blady i powiedział z uśmiechem, cicho i powoli:
— Matka boi się, że to ty...