Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/161

Ta strona została przepisana.

sze — brzydzi się! A ci zabijają tysiącami, bez litości, bez drżenia serca, z zadowoleniem! I tylko dlatego zadławiają na śmierć wszystko i wszystkich, żeby ocalić srebro, złoto, marne papierki, całe to nędzne paskudztwo, które daje im władzę nad ludźmi. Pomyśl — nie siebie strzegą broniąc się mordem ludu, wypaczając dusze ludzkie, nie dla siebie robią to, ale dla swego majątku. Nie tego strzegą, co jest wewnątrz nich, ale tego, co z zewnątrz...
Wziął jej ręce, pochylił się i, potrząsając nimi, powiedział:
— Gdybyś odczuła całą obrzydliwość i haniebną zgniliznę tego — zrozumiałabyś naszą prawdę, zobaczyłabyś, jak wielka jest i jasna!...
Matka podniosła się wzburzona, przepełniona pragnieniem stopienia swego serca z sercem syna w jeden płomień.
— Poczekaj — Pawełku — poczekaj! — wyjąkała bez tchu. — Ja — czuję — poczekaj!...

XXV

W sieni ktoś zakrzątał się głośno. Paweł i matka wzdrygnęli się i spojrzeli po sobie.
Drzwi otworzyły się wolno i wszedł ciężko Rybin.
— Tak! — powiedział podnosząc głowę i uśmiechając się. — Naszego Fomę ciągnie do wszystkiego, do wódki, do winka, do chleba białego!... Pięknie go powitajcie, nisko mu się kłaniajcie!
Odziany był w półkożuszek poplamiony dziegciem i w łapcie, za pasem miał zatknięte czarne rękawice, na głowie kosmatą czapę.
— Zdrowi jesteście? Wypuścili cię, Pawle? Tak. Jak się miewasz, Niłowna? — Uśmiechał się szeroko ukazując