Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/214

Ta strona została przepisana.

słali mnie nad brzeg Morza Białego, do wioski, gdzie mieszkałem pięć lat.
Jego słowa dźwięczały w jasnym, zalanym słońcem pokoju, spokojnie i równo. Matka słyszała już wiele takich historyj i nigdy nie mogła zrozumieć, dlaczego opowiadają je tak spokojnie odnosząc się do nich jak do czegoś nieuniknionego.
— Siostra moja przyjedzie dzisiaj — oznajmił.
— Zamężna?
— Wdowa. Mąż jej był zesłany na Sybir, ale uciekł stamtąd i umarł dwa lata temu za granicą na suchoty...
— Młodsza od was?
— Starsza o sześć lat. Zawdzięczam jej wiele. Posłuchacie, jak ona gra! To jej pianino... Tu w ogóle jest dużo jej rzeczy. Moje są książki...
— A gdzie ona mieszka?
— Wszędzie! — odpowiedział uśmiechając się. — Wszędzie tam, gdzie potrzeba odważnego człowieka.
— Także — w tej samej robocie? — zapytała matka.
— Oczywiście! — odparł.
I po krótkim czasie odszedł do pracy, a matka zamyśliła się nad „tą robotą“, którą z dnia na dzień uparcie i spokojnie wykonują ci ludzie, i czuła się wobec nich tak dziwnie, jak gdyby stała nocą przed olbrzymią górą.
Około południa zjawiła się dama w czarnej sukni, wysoka i zgrabna. Gdy matka otworzyła jej drzwi, rzuciła na ziemię małą, żółtą walizeczkę i, pośpiesznie schwyciwszy jej rękę, zapytała:
— Jesteście mamą Pawła Michajłowicza, tak?
— Tak — odpowiedziała matka, onieśmielona wytwornością jej stroju.
— Tak sobie was właśnie wyobrażałam! Brat pisał, że będziecie u niego mieszkać — mówiła dama zdejmując