Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/218

Ta strona została przepisana.

zbieg. W tonie jej było coś, co przypominało matce przechwałki robotnika, który dobrze wykonał trudną pracę i — jest zadowolony.
Teraz miała na sobie lekką i szeroką suknię stalowego koloru. W sukni tej wydawała się wyższa, oczy jej jakby pociemniały, a ruchy stały się spokojniejsze.
— Będziesz musiała, Zofio — powiedział po obiedzie Mikołaj — zająć się jeszcze jedną sprawą. Wiesz, że zamierzamy wydawać gazetę dla wsi, ale wskutek ostatnich aresztowań, straciliśmy kontakt z ludźmi. Tylko Pelagia Niłowna może nam wskazać, jak znaleźć człowieka, który zajmie się rozpowszechnianiem gazety... Jedź z nią tam. Trzeba to zrobić jak najprędzej.
— Dobrze! — powiedziała Zofia paląc papierosa. — Jedziemy, Pelagio Niłowna?
— Cóż, jedźmy...
— Daleko to?
— Osiemdziesiąt wiorst...
— Doskonale!... A teraz zagram. Wy jak, Pelagio Niłowna — możecie znieść trochę muzyki?
— Nie pytajcie mnie — jakby mnie tu nie było! — powiedziała matka siadając w kąciku kanapy. Widziała, że brat i siostra niby to nie zwracają na nią uwagi, a jednak cały czas składa się tak, że mimo woli miesza się ciągle do ich rozmowy, niespostrzeżenie zachęcana przez nich.
— Słuchaj, Mikołaju! — To — Grieg. Dzisiaj przywiozłam... Zamknij okna.
Otworzyła nuty, lekko uderzyła po klawiszach lewą ręką. Głębokimi, soczystymi tonami zaśpiewały struny. Z głębokim westchnieniem przyłączyła się do nich jeszcze jedna nuta wibrująca bogactwem dźwięków. Spod palców prawej ręki dzwoniąc srebrzyście jak stado strwożonego ptactwa poderwały się dziwne, wysokie, przejrzyste krzyki