Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/23

Ta strona została przepisana.

ścianie nad swoją głową blaszaną lampę. Matka pomyła naczynia, wyszła z kuchni i powoli zbliżyła się do niego. Paweł podniósł głowę i spojrzał na nią pytająco.
— To nie, Pawełku! Ja tylko tak... — powiedziała prędko i odeszła, z zakłopotaniem poruszając brwiami. Postała chwilę nieruchomo na środku kuchni, zamyślona i zafrasowana, umyła starannie ręce i znowu wróciła do syna.
— Chciałabym się ciebie spytać — powiedziała cichutko — co ty tak wciąż czytasz?
Paweł zamknął książkę.
— Uiądź, mamo
Matka ciężko opuściła się na ławę, wyprostowała się i natężyła uwagę w oczekiwaniu czegoś doniosłego.
Nie patrząc na nią, nie głośno, ale nie wiadomo dlaczego bardzo surowo, Paweł przemówił:
— Czytam zakazane książki. Zabraniają ich czytać dlatego, że mówią prawdę o naszym robotniczym życiu... Książki te drukują się skrycie, w tajemnicy, i jeżeli je u mnie znajdą — wsadzą mnie do więzienia — do więzienia za to, że chcę poznać prawdę. Zrozumiałaś?
Matce nagle zabrakło oddechu. Patrzyła na syna szeroko otwartymi oczyma i syn wydał się jej obcy. Miał inny głos — niższy, głębszy, dźwięczniejszy. Skubał palcami delikatny puszek wąsów i dziwnie, spode łba patrzył w kąt
Zrobiło się jej żal syna i zlękła się o niego.
— A po cóż ty tak, Pawełku? — zapytała.
Paweł podniósł głowę, spojrzał na nią i nie podnosząc głosu, spokojnie odpowiedział:
— Chcę poznać prawdę.
Głos jego brzmiał cicho, ale twardo, oczy błyszczały uporem. Matka pojęła sercem, że syn poświęcił się na zawsze czemuś tajemniczemu i strasznemu. Wszystko w życiu wydawało się jej nieuniknione, przywykła od dawna poddawać się bez buntu, bez namysłu i teraz tylko zapłakała