Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/249

Ta strona została przepisana.

oddaje, żeby bogacze naigrawali się z niego? Na to nie ma usprawiedliwienia!
Myśl matki zatrzymała się na tym wypadku i w jego tępym, bezczelnym świetle widziała cały szereg podobnych wybryków, znanych kiedyś i zapomnianych.
— Widać tacy syci, że aż ich mdli! Wiem, że jeden naczelnik ziemski zmuszał chłopów do kłaniania się swojemu koniowi, gdy przeprowadzano go przez wieś. A kto się nie kłaniał, tego wsadzano do aresztu. No i na co mu to było potrzebne? Nie można tego zrozumieć — nie można!
Zofia półgłosem zanuciła jakąś pieśń rześką jak poranek...

VII

Życie Niłowny popłynęło dziwnie spokojnie. Spokój ten zadziwiał czasem ją samą. Syn siedział w więzieniu, wiedziała, że czeka go ciężka kara, ale za każdym razem, gdy myślała o nim, przypominała sobie mimo woli Andrzeja, Fedzię i długi szereg innych twarzy. Postać syna pochłaniała jak gdyby wszystkich ludzi, którzy dzielili jego los, rozrastała się w jej oczach, budziła zdolność kontemplacji, mimo woli, niespostrzeżenie rozszerzając myśli o Pawle na wszystkie strony. Myśli te przenikały wszędzie swoimi delikatnymi, nierównymi promieniami, a dotykając wszystkiego, starając się oświetlić wszystko i zebrać w jeden obraz, przeszkadzały jej zatrzymać się na czymś poszczególnym nie pozwalając, by tęsknota do syna i lęk o niego zgęszczały się i krystalizowały.
Zofia w niedługim czasie znowu dokądś wyjechała, po pięciu dniach zjawiła się żywa i wesoła, a po kilku godzinach znikła i wróciła znowu po dwóch tygodniach. Wydawało się, że porwały ją szerokie kręgi życia, że od