Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/250

Ta strona została przepisana.

czasu do czasu tylko zagląda do brata, żeby napełnić jego mieszkanie muzyką i radością.
Muzyka sprawiała teraz matce przyjemność. Słuchając jej, odnosiła wrażenie, że ciepłe fale uderzają o jej pierś, — wlewają się w jej serce. A serce bije równiej i jak ziarna rzucone w wilgotną, głęboko przeoraną ziemię, wesoło i szybko rosną w nim fale myśli i zakwitają lekkie i piękne słowa, zbudzone siłą dźwięków.
Matce trudno się było pogodzić z nieporządkiem Zofii, która rozrzucała wszędzie swoje rzeczy, niedopałki papierosów, popiół. A jeszcze trudniej z jej głośnymi słowami — wszystko to zanadto rzucało się w oczy w zestawieniu ze spokojną pewnością Mikołaja, z niezmienną, łagodną powagą jego słów. Zofia wydawała się jej wyrostkiem, któremu śpieszno do tego, by uchodzić za dorosłego, i który patrzy na ludzi jak na ciekawe zabawki. Mówiła wiele o świętości pracy, a nierozumnie zwiększała pracę matki przez swoje niedbalstwo. Mówiła o wolności, ale matka widziała, że krępuje wszystkich swą gwałtownością, nietolerancją i ciągłymi sporami. Było w niej wiele sprzeczności. Matka zauważyła to i odnosiła się do niej z naprężoną ostrożnością i czujną uwagą bez tej ciepłej serdeczności, którą budził w niej zawsze Mikołaj.
Mikołaj Iwanowicz, stale zapracowany, żył jednostajnym, uporządkowanym życiem: o ósmej rano pił herbatę i czytając gazetę komunikował matce najnowsze wiadomości. Słuchając go matka widziała z uderzającą jasnością, jak ciężka maszyna życia bezlitośnie miele ludzi na pieniądze. Czuła w nim coś wspólnego z Andrzejem. Jak chachoł, mówił o ludziach bez złości uważając, że zła organizacja życia jest winą wszystkich, ale jego wiara w nowe życie nie była tak gorąca i tak płomienna, jak wiara Andrzeja. Mówił zawsze spokojnie, głosem uczciwego i surowego sędziego i chociaż — nawet, gdy mówił o rzeczach