Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/258

Ta strona została przepisana.

łomiona zuchwałością zadań, które stawia sobie człowiek, pytała go z niedowierzaniem:
— Ale — czyż to możliwe?
A on uporczywie i z niezachwianą wiarą w prawdziwość swoich proroctw patrząc w jej twarz przez okulary swymi dobrymi oczyma, opowiadał jej bajki o przyszłości.
— Pragnienia ludzkie są niezmierzone, a siła człowieka — niewyczerpana! Ale mimo to świat bardzo powoli wzbogaca się na duchu, ponieważ obecnie każdy chcąc oswobodzić się od zależności, zmuszony jest gromadzić nie wiedzę, lecz pieniądze. Gdy ludzie zniweczą chciwość, gdy wyswobodzą się z jarzma niewolniczej pracy...
Matka rzadko rozumiała sens jego słów, ale ożywiające je uczucie spokojnej wiary było dla niej coraz bardziej dostępne.
— Na ziemi zbyt mało jest wolnych ludzi — oto jej nieszczęście! — mówił.
To było zrozumiałe — znała takich, którzy oswobodzili się od chciwości i złości, i rozumiała, że gdyby takich ludzi było więcej, ciemne i straszne oblicze życia byłoby przyjaźniejsze i prostsze, lepsze i jaśniejsze.
— Człowiek mimo woli musi być okrutny! — ze smutkiem mówił Mikołaj.
Kiwała potakująco głową, przypominając sobie słowa chachoła.

IX

Raz Mikołaj, zawsze punktualny, przyszedł z biura o wiele później niż zwykle i, nie rozebrawszy się, powiedział pośpiesznie zacierając z podnieceniem ręce:
— Wiecie, Niłowna, dzisiaj z więzienia uciekł jeden z naszych towarzyszy. Ale który z nich — tego nie udało się nam dowiedzieć...