Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/27

Ta strona została przepisana.

W słowie „matko“ zabrzmiała taka gorąca siła, że słowo to wstrząsnęło nią. I ten uścisk ręki taki nowy i dziwny...
— Nie będę ci przeszkadzać! — powiedziała przerywanym głosem. — Tylko wystrzegaj się — wystrzegaj!
A nie wiedząc, czego właściwie ma się wystrzegać, dodała:
— Chudniesz ciągle...
I objąwszy jego silną, zgrabną postać pełnym pieszczoty spojrzeniem, przemówiła prędko i cicho:
— Bóg z tobą! Żyj jak chcesz, nie będę ci przeszkadzać. Proszę cię tylko o jedno — nie ufaj ludziom! Ludzi trzeba się bać — nienawidzą jeden drugiego! Żyją chciwością, żyją zawiścią. Są zadowoleni, jeżeli mogą wyrządzać zło. Kiedy zaczniesz ich oskarżać i sądzić — znienawidzą cię, zgubią!
Syn stał w drzwiach i słuchał jej żałosnych słów, a kiedy matka skończyła, uśmiechnął się i powiedział:
— Tak. Ludzie są źli. Ale kiedy dowiedziałem się, że na świecie istnieje prawda — ludzie stali się lepsi
Uśmiechnął się znowu i ciągnął dalej:
— Sam nie wiem, jak to się stało! W dzieciństwie — bałem się wszystkich, gdy podrosłem — zacząłem nienawidzieć. Jednych za podłość, innych, sam nie wiem za co — ot tak, po prostu! A teraz patrzę na ludzi jakoś inaczej — wszystkich mi żal, czy co? Nie rozumiem tego — ale serce stało się we mnie miększe, kiedy dowiedziałem się, że brud ich nie jest z ich winy...
Zamyślił się, jakby przysłuchiwał się czemuś w sobie samym, a potem w zadumie, półgłosem dodał:
— Oto jak oddycha prawda!
Matka spojrzała na niego i powiedziała głośno:
— Niebezpieczna zaszła w tobie zmiana! O Boże!
Kiedy położył się i zasnął, matka ostrożnie podniosła się ze swego posłania i cicho podeszła do niego. Paweł leżał na