Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/28

Ta strona została przepisana.

wznak i na białej poduszce wyraźnie rysowała się jego smagła, uparta i surowa twarz. Przycisnąwszy ręce do piersi, bosa, tylko w koszuli, stała obok jego łóżka. Wargi jej poruszały się bezdźwięcznie, a z oczu jedna za drugą płynęły duże, mętne łzy.

V

I znowu żyli w milczeniu, dalecy i bliscy sobie.
Pewnego razu, w środku tygodnia, w święto, Paweł wychodząc z domu powiedział do matki:
— W sobotę będą u mnie goście z miasta.
— Z miasta? — powtórzyła matka i nagle — rozpłakała się.
— No i dlaczego ty, mamo? — z niezadowoleniem wykrzyknął Paweł.
Matka wytarła twarz fartuchem i odpowiedziała wzdychając:
— Nie wiem — tak jakoś...
— Boisz się?
— Boję się! — wyznała.
Pochyli nad nią i zajrzawszy jej w twarz, ze złością — zupełnie jak jego ojciec — powiedział:
— Przez ten właśnie strach — wszyscy giniemy! A ci, którzy rządzą nami, wyzyskują nasz strach, by jeszcze więcej nas przerazić.
Matka zaszlochała żałośnie:
— Nie gniewaj się! Jakże nie mam się bać? Całe życie w strachu przeżyłam — cała dusza strachem mi obrosła!
Ciszej już i łagodniej powiedział:
— Wybacz — inaczej nie wolno!
I wyszedł.