Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/286

Ta strona została przepisana.

na rzekę i potajemnie utopią. A kowal niezły człowiek był, człowiek...
— Jak się nazywał? — przerwała mu matka.
— Kowal? Szaweł. A nazwisko — Jewczenko. Młody jeszcze, a dużo rozumiał. Rozumieć teraz, widać — zabrania się! Przyjdzie, bywało, i mówi: jakie jest wasze życie dorożkarze? Prawda, mówimy, psie życie.
— Stój! — powiedziała matka.
Iwan zbudził się na skutek wstrząsu i zajęczał cicho.
— Rozebrało chłopca! — zauważył dorożkarz — ech ty, wódko — wódeczko...
Z trudem powłócząc nogami i chwiejąc się całym ciałem, Iwan szedł przez podwórze i mówił:
— Drobnostka... Potrafię sam...

XIII

Zofia była już w domu. Wyszła na spotkanie matki z papierosem w ustach, ruchliwa i podniecona.
Układała rannego na kanapie, rozwiązywała zręcznie opatrunek na jego głowie i w trakcie tego zarządzała mrużąc oczy od dymu papierosa.
— Iwan Danilewicz — przywieźli! Niłowna, zmęczyliście się? Przestraszyliście się — co? Odpocznijcie. Mikołaj, kieliszek wódki Niłownie!
Matka, oszołomiona wszystkim, co przeżyła, oddychała ciężko i, czując w piersiach bolesne kłucie, mruczała:
— Nie troszczcie się o mnie...
Ale cała jej istota zdawała się ze drżeniem prosić o troskliwość i uspokajającą pieszczotę.
Z sąsiedniego pokoju wyszedł Mikołaj z opatrunkiem na ręce i doktor Iwan Daniłowicz potargany i nastroszony jak