Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/289

Ta strona została przepisana.

szłość i omawiając metody pracy na najbliższy okres. Twarze były zmęczone, ale myśli — rześkie i, mówiąc o swojej pracy, ludzie nie ukrywali niezadowolenia z siebie. Kręcąc się nerwowo na krześle i tłumiąc z wysiłkiem swój cieniutki i przenikliwy głos, doktor mówił:
— Propaganda, propaganda! To obecnie za mało, robotnicza młodzież ma słuszność! Trzeba przejść do agitacji w masach — robotnicy mają rację, powiadam...
Mikołaj powiedział ponuro:
— Zewsząd nadchodzą skargi na brak literatury, a my wciąż jeszcze nie możemy urządzić dobrej drukarni. Ludmiła pracuje ponad siły, zachoruje, jeżeli nie damy jej pomocników...
— A Wiesowszczikow? — zapytała Zofia.
— Wiesowszczikow nie może mieszkać w mieście. Weźmie się do pracy dopiero w nowej drukarni, a jej trzeba jeszcze jednego człowieka...
— Czy ja nie byłabym odpowiednia? — cicho zapytała matka.
Spojrzeli wszyscy troje na nią i na kilka sekund zamilkli.
— Dobra myśl! — zawołała Zofia.
— Nie, to byłoby za trudne dla was, Niłowna! — powiedział oschle Mikołaj. — Musielibyście mieszkać za miastem, przerwać widywanie się z Pawłem i w ogóle...
— Dla Pawła to niewielka strata — odpowiedziała z westchnieniem. — A i mnie te widzenia tylko serce szarpią! Mówić o niczym nie można. Stoisz tylko przed synem jak głupia, a oni ci w gębę patrzą, czy nie powiesz czego niepotrzebnego...
Zdarzenia ostatnich dni zmęczyły ją i teraz usłyszawszy, że otwiera się dla niej możliwość przeniesienia się za miasto, z dala od jego dramatów, uchwyciła się skwapliwie tej sposobności.