Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/293

Ta strona została przepisana.

o Mikołaju i, nie zmieniając głosu, tym samym tonem, którym mówiła o niepotrzebnych i nieciekawych rzeczach, ciągnęła dalej:
— Chrześniaka twego widziałam...
Paweł uważnie wpatrywał się jej w oczy z milczącym pytaniem. Chcąc mu przypomnieć ospowatą twarz Wiesowszczikowa, postukała palcem po swoim policzku...
— Chłopczyk żywy i zdrowy. Wkrótce na służbę pójdzie.
Syn zrozumiał. Kiwnął jej głową i, z wesołym uśmiechem w oczach, odpowiedział:
— To — doskonale!
— Tak! — powiedziała z satysfakcją, zadowolona z siebie, wzruszona jego radością. Przy pożegnaniu uścisnął jej mocno rękę:
— Dziękuję ci, matko!
Oszołomiło ją i upoiło radosne uczucie ich bliskości i nie znajdując sił, by odpowiedzieć mu słowami, odpowiedziała milczącym uściskiem dłoni.
W domu zastała Saszę. Dziewczyna zwykle zjawiała się u niej w te dnie, kiedy matka była na widzeniu. Nigdy nie wypytywała o Pawła i, jeżeli matka nie mówiła o nim, zadowalała się uważnym spojrzeniem jej w oczy. Ale teraz powitała ją niespokojnym pytaniem:
— No i cóż on?
— Wszystko dobrze! Zdrów.
— Kartkę oddaliście?
— Naturalnie! Wsunęłam ją tak zgrabnie...
— Przeczytał?
— Co wy? Jakim sposobem!
— Tak, zapomniałam! — powiedziała powoli dziewczyna. — Poczekamy jeszcze tydzień — jeszcze tydzień! A jak wy myślicie — zgodzi się?