Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/307

Ta strona została przepisana.

— Nikita! — zakręcając wąsa powiedział nie śpiesząc się komisarz. — Daj mu w ucho, ale dobrze!
Chłop postąpił krok naprzód, zatrzymał się przed Rybinem, podniósł głowę. Rybin patrząc mu prosto w oczy, uderzał go w twarz ciężkimi słowami prawdy:
— Popatrzcie, ludzie, jak zwierz dusi was waszą własną ręką! Patrzcie i myślcie!
Chłop podniósł rękę i leniwie uderzył go po głowie.
— Czy tak się bije, psi synu?! — zawył komisarz.
— Ej, Nikito! — powiedział ktoś z tłumu półgłosem. — Miej sumienie! Pamiętaj o Bogu!
— Bij, mówię! — ryknął komisarz uderzając go w kark.
Chłop odsunął się i powiedział ponuro spuszczając głowę:
— Nie będę więcej...
— Co?
Twarz komisarza drgnęła, zatupał nogami i wymyślając rzucił się na Rybina. Tępo klasnęło uderzenie. Michał zachwiał się, zamierzył się ręką, ale komisarz przewrócił go drugim uderzeniem na ziemię i skacząc wokół niego kopał z rykiem w pierś, w boki, w głowę.
Tłum zahuczał wrogo, zakołysał się, ruszył na komisarza. Komisarz zauważył to, odskoczył, wyrwał szablę z pochwy.
— To wy tak? Buntować się? Tak?... Więc to taka sprawa?...
Głos jego drgnął, zapiszczał, załamał się, zachrypł. I razem z głosem utracił jakby swoją siłę. Wciągnął głowę w ramiona, zgarbił się i, tocząc na wszystkie strony pustymi oczyma, cofnął się ostrożnie macając grunt za sobą. Cofając się, krzyczał ochryple i ze strachem:
— Dobrze! Weźcie go sobie, a ja pójdę. Ale czy wy wiecie, swołocz przeklęta, że to polityczny przestępca, że