Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/31

Ta strona została przepisana.

Powiedział to łagodnie, z widocznym uśmiechem w oczach, ale — kobietę obraziło jego pytanie. Zacisnęła usta i pomilczawszy chwilę, z chłodną grzecznością poinformowała się:
— A wam co do tego, ojczulku?
Nieznajomy rzucił się ku niej całym ciałem:
— Nie gniewajcie się! Nie ma za co. Dlatego zapytałem, że moja przybrana matka także miała rozbitą głowę, zupełnie jak wy. Szewc, z którym żyła, rozbił jej czoło kłódką. Ona była praczką, a on szewcem. Już potem, jak wzięła mnie za syna — znalazła sobie gdzieś tego pijanicę, na swoją wielką biedę. Ale bił ją, mówię wam! Skóra na mnie cierpła ze strachu...
Matka poczuła się rozbrojona jego szczerością, a przy tym pomyślała, że może Pawełek rozgniewa się na nią za szorstką odpowiedź daną temu cudakowi. Uśmiechając się, w poczuciu winy, powiedziała:
— Nie rozgniewałam się, ale tak jakoś nagle... zapytaliście się, Mężulek tak poczęstował mnie, daj mu Boże królestwo niebieskie! Czy nie jesteście czasem tatarzynem?
Człowiek zadrygał nogami i tak szeroko uśmiechnął się, że aż mu się uszy posunęły ku potylicy, po czym poważnie powiedział:
— Jeszcze nie.
Matka zrozumiała jego żart i wyjaśniła z uśmiechem:
— Wymowę macie jakby nie rosyjską!
— Lepszą niż rosyjska — wesoło kiwnąwszy głową, powiedział gość — jestem chachołem[1] z miasta Kaniowa.
— A dawnoście tutaj?

— W mieście mieszkałem około roku, a teraz, miesiąc temu, przeniosłem się do was, do fabryki, Dobrych ludzi tu

  1. Chachoł — tak w Rosji żartobliwie nazywano ukraińców