Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/312

Ta strona została przepisana.

— Za co giniecie z głodu? Starajcie się o wolność — z nią przyjdzie chleb i prawda! Żegnajcie, dobrzy ludzie!
Pośpieszny turkot kół, tętent koni, głos komisarza, zmieszały się z jego słowami, splątały je, zdusiły.
— Skończone! — powiedział chłop potrząsnąwszy głową i, zwracając się do matki, ciągnął dalej cicho:
— Posiedźcie na stacji — ja niedługo przyjdę...
Matka weszła do pokoju, siadła przy stole przed samowarem, wzięła do ręki kawałek chleba, popatrzyła nań i odłożyła powoli z powrotem na talerz. Nie chciało jej się jeść. Ściskało ją w dołku, uczucie mdłości wzmagało się. Obrzydliwe ciepło obezwładniało ją, wysysało krew z serca, powodowało zawrót głowy. Przed nią stała twarz niebieskookiego chłopa — dziwna, jakby niewykończona, nie budząca zaufania. Nie chciała z jakiegoś powodu pomyśleć wprost, że wyda ją, ale myśl ta obudziła się w niej i legła ciężarem na sercu, tępa i nieruchoma.
— Zauważył! — zastanawiała się leniwie i bezsilnie. — Zauważył i — domyślił się...
Dalej myśl nie sięgała tonąc w męczącym, posępnym smutku, w lepkim uczuciu mdłości.
Lękliwie przyczajona za oknem cisza zastąpiła wrzawę obnażając we wsi coś przyduszonego, zastraszonego, zaostrzając w piersiach uczucie samotności, napełniając duszę szarym i miękkim jak popiół, mrokiem.
Weszła dziewczynka i, zatrzymawszy się przy drzwiach, spytała:
— Przynieść jajecznicę?
— Nie, nie trzeba. Nie chce mi się jeść. Przestraszyli mnie tym krzykiem!
Dziewczynka podeszła do stołu i z podnieceniem, ale cicho, zaczęła opowiadać:
— Jak ten komisarz bił! Stałam blisko i widziałam — wszystkie zęby mu wybił — pluje, a krew gęsta... gęsta...