Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/319

Ta strona została przepisana.

Piotr chytrze mrugnął do matki i przemówił znowu machając uspokajająco ręką:
— Nie martwcie się! Wszystko będzie w porządku, mateczko! Walizka wasza jest u mnie. Jak tylko powiedział mi o was, że niby wy także bierzecie w tym udział, mówię mu — uważaj, Stefan! Nie można gęby rozdziawić i przegapić takiego ważnego zdarzenia! No, i wy, mateczko, pewnie poczuliście coś do nas, jakeśmy przy was stali? Uczciwych ludzi można po gębie poznać, bo niedużo ich, że tak powiem, po ulicach chodzi! Walizeczka wasza jest u mnie...
Siadł obok niej i, zaglądając jej prosząco w oczy, ciągnął dalej:
— Jeżeli chcecie ją wypatroszyć — pomożemy wam z przyjemnością! Książki są nam potrzebne...
— Ona chce nam wszystko oddać! — zauważył Stefan.
— Wspaniale, mateczko! Już my to wszystko umieścimy!
Zerwał się z ławki, zaśmiał się i, chodząc szybko w przód i w tył po izbie, mówił zadowolony:
— Wypadek, że tak powiem nadzwyczajny! Chociaż zupełnie prosty. W jednym miejscu zerwało się, w drugim nawiązało! Nieźle! A gazeta, mateczko, dobra i pracę spełnia — przeciera ludziom oczy! Dla panów — nieprzyjemna. Ja tu o siedem wiorst stąd u pani jednej pracuję przy stolarskiej robocie. Dobra kobieta, trzeba przyznać, książki daje różne. Przeczytasz i czasem aż cię olśni! W ogóle — wdzięczni jej jesteśmy. Ale pokazałem jej numerek tej gazety, to nawet — obraziła się trochę. Zostawcie to, mówi, Piotrze! To smarkacze bez rozsądku robią. I z tego tylko nieszczęście może być dla was, więzienie, Sybir, mówi, z tego...
Znowu zamilkł niespodzianie, pomyślał i zapytał: