Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/32

Ta strona została przepisana.

spotkałem — waszego syna i innych. Tutaj — pomieszkam! — mówił skubiąc wąsy.
Podobał się jej, a przy tym zachciało się jej odwdzięczyć za jego słowa o synu.
— Może napijecie się herbatki — zaproponowała.
— Nie będę się przecie sam raczył — odpowiedział wzruszając ramionami. — Ot, kiedy się wszyscy zbiorą, wtedy może poczęstujecie...
Przypomniał jej znowu o jej obawach.
— Żebyż wszyscy oni byli tacy! — zapragnęła gorąco.
Znowu odezwały się kroki w sieni, drzwi otworzyły się raptownie — matka znowu wstała. Ale tym razem, ku jej zdziwieniu, do kuchni weszła młoda dziewczyna, niewielkiego wzrostu, o prostej, chłopskiej twarzy, z grubym warkoczem jasnych włosów. Spytała cicho:
— Nie spóźniłam się?
— Ależ nie! — powiedział chachoł wyglądając z pokoju. — Piechotką?
— Oczywiście! Wy chyba jesteście matką Pawła Michajłowicza? Dobry wieczór! Nazywam się — Natasza...
— A po ojcu? — zapytała matka.
— Wasiliewna. A wy?
— Pelagia Niłowna.
— No więc znajomość zawarta...
— Tak! — powiedziała matka odetchnąwszy z ulgą i z uśmiechem przyglądała się dziewczynie.
Chachoł pomagał jej rozbierać się i pytał:
— Zimno?
— W polu — bardzo! Wiatr...
Głos miała soczysty, dźwięczny, usta maleńkie i pełne, i cała była okrągła i świeża. Rozebrawszy się, potarła mocno rumiane policzki małymi, czerwonymi od mrozu rękami i prędko weszła do pokoju, dźwięcznie przytupując obcasami bucików.