Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/328

Ta strona została przepisana.

wywala posłanie dla matki ściągając z pieca i z zapiecka odzież i układając ją na ławce.
— Żywy człowiek! — zauważyła matka.
Gospodyni spojrzała na nią spode łba i odpowiedziała:
— Dzwoni, dzwoni, ale — niedaleko go słychać...
— A wasz mąż? — zapytała matka.
— Niczego sobie. Dobry chłop — nie pije. Żyjemy zgodnie, niezły z niego człowiek! Tylko — słabego charakteru...
Wyprostowała się, milczała chwilę, po czym zapytała:
— Bo przecież teraz czego trzeba — buntować się powinien naród? Oczywiście! Wszyscy o tym myślą, ale każdy z osobna, dla siebie. A trzeba, żeby głośno przemówili... I z początku musi się ktoś jeden odważyć...
Siadła na ławce i nagle zapytała:
— Powiadacie, że młode panienki zajmują się tym, chodzą do robotników, czytają, nie brzydzą się, nie boją?
I wysłuchawszy uważnie odpowiedzi matki, westchnęła głęboko, po czym opuściwszy powieki i pochyliwszy głowę, ciągnęła dalej:
— W jednej książce przeczytałam takie słowa — bezmyślne życie. Zrozumiałam to — od razu! Znam takie życie! Myśli niby są, ale nie powiązane ze sobą! Wałęsają się jak owce bez pastucha i nie ma czym ani nie ma komu ich zebrać... To jest właśnie — bezmyślne życie. Uciekłabym od niego i nie obejrzała się nawet — taka nuda, tęsknota i smutek, kiedy człowiek zaczyna coś rozumieć!
Matka widziała tę tęsknotę w suchym blasku zielonych oczu kobiety, w jej chudej twarzy, słyszała ją w jej głosie. Zapragnęła ją pocieszyć, przygarnąć.
— Ale wy, droga moja, rozumiecie, co należy robić...
Tatiana przerwała jej cicho:
— Trzeba umieć. Gotowe, połóżcie się!