Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/330

Ta strona została przepisana.

dały na ziemię krople wody znacząc powolne upływanie jesiennej nocy.
Przez ciężki półsen matka słyszała głuche kroki na ulicy, w sieni. Drzwi otworzyły się ostrożnie. Rozległo się ciche nawoływanie:
— Tatiana, położyłaś się?
— Nie.
— A ona śpi?
— Widać śpi.
Zapalił się ogień, zadrżał i utonął w ciemnościach. Chłop podszedł do posłania matki, poprawił na niej kożuch, otulił jej nogi. Ta czuła troskliwość wzruszyła matkę swoją prostotą, zamknęła znowu oczy i uśmiechnęła się. Stefan rozebrał się w milczeniu i wlazł na zapiecek. Zapanowała cisza.
Czujnie wsłuchując się w leniwą ciszę nocy, matka leżała nieruchomo, a przed nią w mroku poruszała się zalana krwią twarz Rybina...
Na zapiecku odezwał się suchy szept:
— Widzisz, jacy ludzie biorą się do tego? Starsi ludzie, ludzie, którzy dość już wycierpieli i napracowali się i którym czas by już spocząć, a oni — oto jak! A ty przecie jesteś młody, rozumny, ech Stefan!...
Wilgotny i niski głos chłopa odpowiedział:
— Do takiej sprawy nie można się brać nie namyśliwszy się...
— Już to słyszałam...
Szepty urwały się i odezwały się znowu — zabrzmiał niski głos Stefana:
— Trzeba zrobić tak — z początku pomówić z każdym oddzielnie. Taki na przykład Alosza Maków — rozgarnięty, piśmienny, a z władzami w niezgodzie. Albo Sergiej Szorin — także rozumny chłop. Kniaziew — człowiek uczciwy, śmiały. Tymczasem wystarczy! Trzeba przyjrzeć się