Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/354

Ta strona została przepisana.

— Powierzcie to mnie! — szybko powiedziała Sasza powstając. — Ja mam czas!
— Dobrze — bierzcie to! Ale trzeba zapytać innych...
— Dobrze, zapytam! Pójdę zaraz..
I znowu zaczęła zapinać guziki płaszcza szybkimi ruchami szczupłych palców.
— Odpocznijcie trochę! — — zaproponowała matka.
Uśmiechnęła się łagodnie i odpowiedziała miękko:
— Nie niepokójcie się o mnie, nie zmęczyłam się...
I uścisnąwszy w milczeniu ich ręce, odeszła, już znowu chłodna i surowa jak zawsze.
Matka i Mikołaj podeszli do okna i patrzyli, jak dziewczyna przeszła przez podwórze i znikła w bramie. Mikołaj poświstując cicho, usiadł przy stole i zaczął coś pisać.
— Zajmie się tą sprawą i będzie jej lżej — powiedziała matka cicho i z zadumą.
— Tak, oczywiście! — odezwał się Mikołaj i, zwracając się do matki z dobrym uśmiechem na twarzy, zapytał:
— A was, Niłowna, ominął ten kielich goryczy — nie zaznaliście tęsknoty za kochanym człowiekiem?
— Ech! — zawołała machnąwszy ręką matka. — Jaka tam tęsknota! Bałam się tylko, żeby za tego czy innego nie wydali za mąż.
— I nikt s:ę wam nie podobał? Pomyślała i odpowiedziała:
— Nie pamiętam, mój drogi. Nie może być, żeby nikt się nie podobał... Pewnie ktoś się podobał, ale — nie pamiętam!
Popatrzyła na niego i dodała z prostotą i ze spokojnym smutkiem:
— Bardzo mnie mąż bił i wszystko, co było przed nim, zatarło mi się jakoś w pamięci.
Odwrócił się do stołu, a matka na minutę wyszła z pokoju. Gdy wróciła, Mikołaj spoglądając na nią serdecznie,