Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/358

Ta strona została przepisana.

— Gobun chce oswobodzić swego siostrzeńca — pamiętacie, podobał się wam — Jewczenko, taki elegant i czyścioszek.
Mikołaj kiwnął głową.
— Przygotował wszystko dobrze — ciągnęła dalej Sasza — ale zaczynam wątpić, czy się uda. Spacery są wspólne i myślę, że gdy więźniowie zauważą drabinę — wielu zechce uciec...
Zamknęła oczy i zamilkła na chwilę. Matka przysunęła się do niej bliżej.
— I będą sobie wzajemnie przeszkadzać...
Stali wszyscy troje przy oknie, matka — za Mikołajem i Saszą. Ich pośpieszne słowa budziły w jej sercu jakieś mgliste uczucie...
— Pójdę tam! — powiedziała nagle.
— Po co? — zapytała Sasza.
— Nie chodźcie moja kochana! Możecie jeszcze wpaść! Nie trzeba! — poradził Mikołaj.
Matka popatrzyła na niego i ciszej, ale z uporem powtórzyła:
— Nie, pójdę.
Spojrzeli po sobie. Sasza wzruszyła ramionami i powiedziała:
— To zrozumałe...
Odwróciwszy się do matki, wzięła ją pod ramię, pochyliła się ku niej i przemówiła ciepłym, trafiającym wprost do serca matki głosem:
— A jednak, mówię wam — na próżno czekacie...
— Kochanie! — zawołała matka przyciągając ją do siebie drżącą ręką. — Weźcie mnie ze sobą, nie będę zawadzała! Ja — muszę. Nie wierzę, że to możliwe, żeby — uciec!
— Niłowna pójdzie! — powiedziała dziewczyna Mikołajowi.