Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/370

Ta strona została przepisana.

od innych ożywiony i ruchliwy. Samojłow mówił coś czasem do Iwana Gusiewa i matka widziała, że za każdym razem Iwan odtrąca niespostrzeżenie towarzysza łokciem, ledwie powstrzymując śmiech, twarz mu czerwienieje, policzki odymają się, głowa pochyla. Ze dwa razy parsknął nawet i potem kilka minut przesiedział nadęty starając się zachować większą powagę. I w każdym z nich tak lub inaczej pulsowała młodość, z łatwością zwyciężając wysiłki zduszenia jej sił żywotnych.
Sizow dotknął lekko jej łokcia. Odwróciła się do niego twarz miał zadowoloną, choć nieco zakłopotaną.
— Popatrz no na nich — szepnął — jacy mocni, co? Hrabiowie, co?
W sali trwało dalej badanie świadków. Świadkowie mówili pośpiesznie, bezbarwnymi głosami, sędziowie — niechętnie i obojętnie. Gruby sędzia ziewał zakrywając usta pulchną ręką, sędzia z rudymi wąsami pobladł jeszcze bardziej, od czasu do czasu podnosił rękę, mocno przyciskając skroń palcem, i patrzył żałośnie w sufit rozszerzonymi oczyma. Prokurator kreślił coś z rzadka ołówkiem po papierze i dalej rozmawiał bezdźwięcznie z marszałkiem szlachty, a marszałek gładząc siwą brodę, wytrzeszczał duże, piękne oczy i uśmiechał się skłaniając z powagą głowę. Burmistrz siedział założywszy nogę na nogę i, bębniąc palcami po kolanie, obserwował je ze skupieniem. Tylko wójt umieściwszy brzuch na kolanach i troskliwie objąwszy go rękami, siedział ze spuszczoną głową i widać było, że on jeden wsłuchuje się w monotonne brzęczenie głosów. Staruszek wsadzony w fotel sterczał w nim nieruchomo, jak chorągiewka na dachu w bezwietrzny dzień. Ciągnęło się to długo i znowu odrętwienie nudy owładnęło ludźmi.
— Zarządzam... — powiedział staruszek i, zdusiwszy cienkimi ustami następne słowa, wstał.