Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/373

Ta strona została przepisana.

Bukin usłyszawszy jego głos, podszedł do niego szybko pociągając za sobą innych i machając rękami, cały czerwony ze wzburzenia, krzyczał:
— Za kradzież, za zabójstwo sądzą przysięgli, prości ludzie, chłopi, mieszczanie! A ludzi, którzy są przeciw władzom, sądzą same władze — jakże to tak, pozwólcie? Jeżeli ty mnie skrzywdziłeś, a ja ci dam w zęby, a ty mnie za to będziesz sądził, to na pewno wyjdzie, że ja jestem winny. A kto pierwszy skrzywdził? Ty? Ty!
Siwy woźny, z garbatym nosem i medalami na piersiach, rozepchnął tłum i powiedział do Bukina grożąc mu palcem:
— Nie krzycz! Tu nie karczma!
— Za pozwoleniem, mój panie, ja wiem, co mówię! Posłuchajcie — jeżeli ja was uderzę i ja będę was sądzić, to jak myślicie...
— Każę cię stąd wyprowadzić! — powiedział surowo woźny.
— Dokąd? Po co?
— Na ulicę. Żebyś nie wrzeszczał...
Bukin powiódł spojrzeniem po wszystkich i powiedział półgłosem: Dla nich najważniejsze jest to, żeby ludzie milczeli...
— A ty co myślałeś?! — krzyknął surowo i grubiańsko stary. Bukin rozłożył ręce i zaczął mówić ciszej.
— I dlaczego nie dopuszczą do sądu wszystkich, a tylko krewnych? Jeżeli sądzisz sprawiedliwie, to nie masz się czego bać — sądź przy wszystkich!
Samojłow powtórzył jeszcze głośniej:
— Sąd nie jest wedle sumienia — to racja!...
Matka chciała opowiedzieć mu to, co słyszała od Mikołaja o bezprawiu sądu. Ale nie zrozumiała wtedy wszystkiego, a niektórych słów zapomniała. Starając się przy-