Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/378

Ta strona została przepisana.

W sali budziło się ożywienie i zapał walki, adwokat drażnił ostrymi słowami starą skórę sędziów. Sędziowie przysunęli się jak gdyby bliżej do siebie, nadęli się i nastroszyli, żeby odeprzeć ostre i kłujące prztyczki słów.
Ale oto podniósł się Paweł i nagle zrobiło się nieoczekiwanie cicho.
Matka pochyliła się całym ciałem ku przodowi. Paweł przemówił spokojnie:
— Jestem członkiem partii i uznaję tylko sąd mojej partii. Nie będę więc mówił w swojej obronie, ale na żądanie moich towarzyszy, także i tych, którzy zrzekli się obrony, spróbuję wyjaśnić wam to, czego nie rozumiecie. Prokurator nazwał nasze wystąpienie pod sztandarem socjaldemokracji — buntem przeciw najwyższej władzy i cały czas mówił o nas jak o buntownikach przeciw carowi! Muszę oświadczyć, że carat nie jest jedynym łańcuchem, który skuwa nasz kraj, jest on tylko pierwszym i najbliższym łańcuchem, który obowiązani jesteśmy zedrzeć z ludu...
Jego twardy głos zdawał się pogłębiać ciszę, rozszerzać ściany sali. Paweł odsunął się jak gdyby od ludzi i z tego oddalenia postać jego zarysowywała się wyraźniej, stawała się plastyczniejsza.
Sędziowie poruszyli się ciężko i niespokojnie. Marszałek szlachty szepnął coś sędziemu z leniwą twarzą, ów kiwnął głową i zwrócił się do staruszka, któremu z drugiej strony mówił jednocześnie coś na ucho chory sędzia. Przechyliwszy się na fotelu na prawo i na lewo, staruszek powiedział coś Pawłowi; ale głos jego utonął w równym i szerokim strumieniu mowy Własowa.
— Jesteśmy socjalistami. To znaczy, że jesteśmy wrogami prywatnej własności, która dzieli ludzi, uzbraja ich przeciw sobie, stwarza nieprzejednaną wrogość wypływającą ze sprzeczności interesów, kłamie starając się ukryć albo usprawiedliwić tę wrogość, i deprawuje wszystkich